Czyżby sfrustrowani Nirvanomaniacy zaniżyli ocenę, bo nie "przyznała się" do mordestwa Kurta?
7.5 to średnia filmu, a moja pierwotma wypowiedź traktuje o średniej ocenie występu w filmie Courtney Love.
przyznała się czy nie, nieważne. faktem jest, że jakiś czas przed "samobójstwem" Kurta chciała zapłacić 50 tysięcy dolarów pewnemu facetowi za zabicie męża...
I chyba to jeszcze skomentowała, że wiedziała, iż dziecku nic nie będzie bo ona jest taka silna. Najgorsze, że nie mówiła tego CL gówniara, a dorosła / stara baba (sic!) - publicznie, przed kamerą. Każda żona ma prawo od czasu do czasu chcieć zamordować męża, ale rodzenie pijanych, naćpanych dzieci to już powinno być karalne, a na pewno nie traktowane jak luźna gadka w rodzaju talk show. Patologia. A ona jeszcze mówiła, że chciała mieć z KC więcej dzieci. Powinna się cieszyć, że pierwsze było zdrowe. Nie jestem dzeciolubem, ale taka głupota mnie wqrwia.
Trudno to polecić. Myślę, ze target tego filmu był nastoletni, stąd też wcisnęli jakieś animacje z notatek i zeszytowych bazgrołów Cobaina. Muzyki za wiele tu wbrew pozorom nie ma (subiektywne odczucie), czasem nawet puszczają w tle covery znanych utworów, co jest trochę dziwne w dokumencie o konkretnym twórcy. Poza tym wizerunek Cobaina jest kreowany dość infantylnie (niby skrzywdzone dziecko w dorosłym facecie), odpychająco (dragi), wręcz tabloidowo (ploty z gazet i dziwne home video z C. Love, raczej nie po trzeźwości), bardziej myślący widz znielubi go na poziomie C. Love, oczywiście opierając się tylko na filmie.
Widziałam dość podobny doku o innym muzyku z nieodległego segmentu rynku, który nawet podobnie skończył - Elliot Smith, film "Heaven adores you". Można powiedzieć, że przegadany (głównie wypowiedzi gadających głów), sporo o korzeniach i rodzinnym mieście - też niewybitny, ale jednak dużo lepszy, i bez taniego efekciarstwa jak to miało miejsce w niniejszym doku o CK, który chyba powstał na zasadzie Nirvana ciągle żywa i dojna, mamy trochę niepublikowanych zeszytów Cobaina, dopłacimy Courtney to nie dość, że zautoryzuje całość to się jeszcze głupio wypowie, opowiemy o rozwodzie rodziców, i ulepimy z tego opowieść (może i po części prawdziwą) o nadwrażliwym chłopcu, który zrobił się po frojdowsku trudny i po wielokroć odrzucony i tak mu zostało do 27 roku życia.
dzięki wielkie za odp, czyli w sumie jest trochę z tym filmem tak, jak myślałam, kolejny odcięty kuponik... problem jest tu taki, że pewnie więcej sensownych materiałów brak, i jak tu stworzyć coś odkrywczego o głosie kolejnych pokoleń nadwrażliwców. a czy w tle czuć trochę muzyczny klimat tamtych lat i tamtych miejsc? tak było np. w PJ Twenty, gdzie w sumie historia Pearl Jam stała się okazją do opowiedzenia o grunge, muzyce, podziałach i sympatiach, o Seattle...
Ten film jest bardzo chaotyczny, wg mnie nie nosi wyraźnych znamion wartości dodanej w odniesieniu ani do osoby Cobaina, ani okoliczności lat 90., czy Aberdeen - choć akurat tu początek dawał jeszcze jakąś nadzieję. Ale kto wie z odpowiednim nastawieniem może Ci się spodoba? Tytuł ma również wiele wysokich ocen, więc to pewnie subiektywna rzecz. Mnie ten film akurat drażnił - im dłużej trwał, tym bardziej. Mam wrażenie, że wysokie oceny dali po prostu fani zespołu, choć gdyby się zastanowić to wymowa tego filmu jest raczej negatywna.
Na szczęście Frances Bean Cobain wyrosła na piękną, inteligentną i przede wszystkim zdrową kobietę...
Za głupia była, żeby to zaplanować. Owszem, jest kilka dziwnych faktów, ale może ktoś chciał zrzucić na nią winę? Tak czy siak, nigdy się nie dowiemy a mi szkoda Frances, która nie miała ojca a już zawsze będzie żyć w jego cieniu. Po jej wypowiedziach widać, że dziewczyna ma słodko gorzkie odczucia wobec Kurta. Taka fascynacja wymieszana z żalem.