PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7892}
5,7 6 014
ocen
5,7 10 1 6014
6,3 9
ocen krytyków
Last Days
powrót do forum filmu Last Days

Gus van Sant po przygodzie z kinem czysto hollywoodzkim (dobrze przyjęty, ale nie pozbawiony wad 'Buntownik z wyboru', nędzny 'Psychol' i wtórne do bólu 'Szukając siebie'), postanowił wrócić do swoich korzeni i zająć się kinem niezależnym. Zrealizował więc niszową 'trylogię zapowiedzianej śmierci', której 'Last Days' jest ostatnią odsłoną i niezłym dopełnieniem całości. Dwie poprzednie części tego cyklu - eksperymentalne, utrzymane niemal w konwencji dogmy 'Gerry' i 'Słoń' to kino niełatwe w odbiorze, ale dla inteligentnego odbiorcy bardzo przyjemne. Podobnie ma się sprawa z 'Last Days'. Jest to film krótki, gdzie pojedyncze ujęcia dłużą się (w pozytywnym znaczeniu) niczym u Ki-Duka czy Kitano, dialogi nie dotyczą na dobrą sprawę niczego istotnego dla fabuły, a cały film utrzymany jest w sennej, ale nie usypiającej atmosferze. Tym razem jest to opowieść o zagubionej gwieździe rocka, dość mocno inspirowana losami Kurta Cobaina. Gdyby nie kilka rozbieżności możnaby wręcz rzec, że jest to zapis ostatnich dni życia samego Kurta. Van Sant postanowił jednak dopisać kilka własnych wątków, które - jeśli film miałby być oficjalnie biografią - wzbudziłyby spore kontrowersje np. sugerowanie homoseksualnej więzi pomiędzy członkami zespołu, czy obarczanie ich niemal całą winą za samobójstwo przyjaciela... Jest to dość pesymistyczny obraz opowiadający o cierpieniu, duchowej samotności, odrzuceniu, niezrozumieniu, a w końcu wyzbyciu się życia; jest to właściwie agonia głównego bohatera, którą obserwujemy przez niemal półtorej godziny. Gra go tutaj Michael Pitt, ale trudno o nim na dobrą sprawę coś powiedzieć, bo poza 'wyglądaniem jak Kurt Cobain', marudzeniem pod nosem i snuciem się po ekranie nic on tutaj wielkiego nie zwojował. Sam film jest bardzo dobry, pod warunkiem, że lubi się takie specyficzne kino. Szkoda tylko, że w końcówce Van Sant potraktował swoich odbiorców trochę jak idiotów, ukazując jak dusza 'Kurta' opuszcza ciało. Dla mnie rozwiązanie nieco nazbyt łopatologiczne. Mimo to zdecydowanie warto obejrzeć, choć najlepszą częścią trylogii pozostaje dla mnie 'Słoń'.

eon_blue

trzeba było ten tekst wrzucić do recenzji

ocenił(a) film na 10
pszeszczep

hm..last days niestwty jescze nie widzialam, ale mam zamiar..co do słonia to jest to film piekny...:)

ocenił(a) film na 8
eon_blue

Słuchaj, zauważyłem w "Last Days" parę rzeczy, ale nie wiem jak je interpretować, odczytywać. W filmie jest mnóstwo opozycji:
- wszechobecna natura-technologia (pociąg, Marshalle, miasto i koncert)
- muzyka rozrywkowa-muzyka poważna
- kościelne dzwony-dzwonek do drzwi
- homoseksualizm- bycie prawdziwym mężczyzną (Blake jako myśliwy, rozmowa z kolegą na koncercie o jakimś atrybucie męskości)- w tej kwestii pewnie pan Freud miałby bardzo dużo do powiedzenia.

No i jeszcze odwiedzający dom goście, którzy zawsze są goszczeni w pokoju z lampką, buddą i obrazem przedstawiającym polowanie na ścianie.
Ponadto często słychać dźwięki, które nie mogły się w danym momencie z niczego wydobyć, np. Blake chodzący po mieszkaniu i dźwięki chodzenia w wodzie, dźwięki zatrzaskujących się drzwi samochodu podczas gdy samochody po prostu stoją na dworzu.

MASZ POMYSŁ JAK TO WSZYSTKO INTERPRETOWAĆ?:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones